Czas świąt to dla wielu z nas wspaniała okazja do spędzenia kilku dłuższych chwil w gronie najbliższych. To czas, żeby się na chwilę zatrzymać i docenić to co udało nam się osiągnąć w ciągu mijającego roku.
Nieodłączną składową świąt są również pewnego rodzaju prace, które każdy z domowników ma do wykonania, aby ten czas był dla wszystkich jeszcze wspanialszy. A skoro już padło tutaj słowo „praca”, to pamiętajmy, że licho nie śpi. Praca i zagrożenia są nieodłączne jak Bonnie i Clyde, jak Batman i Robin,jak Han Solo i Chewbacca, jak… można by tak w nieskończoność. Różnica jednak polega na tym, że wymienione wyżej duety ściśle ze sobą współpracują, a praca i zagrożenia są jak odwieczna walka dobra ze złem. Tylko od nas zależy czy zostaniemy po jasnej stronie mocy, czy też zatracimy się w szale przedświątecznych przygotowań i stracimy czujność. Ciemna strona mocy szybko to wykorzysta.
Jak tu jednak zachować czujność, skoro ten szczególny okres wymaga od nas domknięcia wielu spraw, od których chcemy mieć już wolną głowę w nowym roku? Jak nie zagubić się w codziennym pędzie życia, które przed końcem roku jeszcze bardziej sobie narzucamy niczym Usain Bolt na ostatnich metrach sprintu na 100 metrów? Jak zwolnić skoro największy symbol świąt, czyli sam Święty Mikołaj we własnej osobie daje nam zły przykład w tej kwestii? Cytując klasyka „jak żyć”?
Pewnie zapytacie – Co? Jak to? Czemu winny jest Mikołaj? Już Wam wyjaśniam.
Czy jesteście świadomi tego, co musi zrobić nasz bohater, żeby wyrobić się w jedną noc z tą morderczą pracą, do której przygotowuje się przez cały rok? Co musi zrobić, aby zdążyć z prezentami do wszystkich dzieci? Nie oszukujmy się, w ten jeden wieczór Mikołaj jest idealnym przykładem złego przykładu BHP. Jeżeli nie chcecie zburzyć swojego idealnego wyobrażenia o świętym Mikołaju poprzestańcie czytanie tego wpisu w tym oto miejscu…
Jeśli jednak czytasz dalej, to usiądź wygodnie i zapnij pasy. Oto kilka faktów,które przedstawię dzięki obliczeniom amerykańskiej astrofizyczki Lindy Harden.
Otóż pani Linda wyszła z założenia, że nasz (nie całkiem 😊) święty Mikołaj ma 31 godzin na dostarczenie prezentów wszystkim dzieciom (chociaż nie wszystkim, ale o tym zaraz).
Skąd się wzięło 31 godzin? Wynika to z różnych stref czasowych i z obrotu ziemi zakładając, że podróżuje ze wschodu na zachód. Wracając do pytania dlaczego nie do wszystkich dzieci – na świecie są około 2 miliardy dzieci, czyli osób poniżej 18 roku życia. Zrozumiałe wydaje się jednak, że Mikołaj ograniczy się tylko do dzieci wychowanych w kulturze chrześcijańskiej. A to już zmniejsza obciążenie świętego do „zaledwie” ok. 320 milionów. Według spisu powszechnego, średnio na gospodarstwo domowe przypada, mówiąc brzydko trzy i pół dziecka, daje nam to 92 miliona domów. Brzmi to już lepiej niż wyjściowe 2 miliardy prawda? 😊
Hmm, niby dużo mniej, ale jednak wcale nie mało. Gdyby nasz Mikołaj miał zdążyć do wszystkich, byłby zmuszony do odwiedzin 822 domów w ciągu…sekundy! I tutaj nasz puszysty, czerwony przyjaciel zostaje przyłapany na łamaniu wszelkich możliwych przepisów, z przepisami drogowymi i BHP na czele. W jaki sposób bowiem, przy takim tempie byłby w stanie prawidłowo zaparkować sanie, wejść na dach (wcześniej oczywiście zakładając zabezpieczenia do prac na wysokości) wejść przez komin, zostawić prezenty, zjeść przysmaki, które zostawiają mu dzieci i wydostać się przez komin wracając do sań? Ciężka sprawa prawda?
Łączna odległość, którą przemierza Mikołaj to ponad 120 milionów kilometrów. Z tego już łatwo obliczyć, że sanie Mikołaja jadą z prędkością 1046 km/s. Zwróćcie uwagę, że tam jest literka s, a nie h 😊 co jeszcze bardziej działa na wyobraźnię. 1046kilometrów na sekundę to ponad 3000 razy szybciej od prędkości dźwięku. No ciekawe ile punktów karnych przewiduje za to taryfikator mandatów?
Inną sprawą pozostaje pytanie, czym karmi swoje renifery, że te osiągają takie prędkości, skoro norma dla nich to ledwie 25 km/h? Spuszczam jednak nad tym kurtynę milczenia, bo wydaje mi się, że jest to temat dla komisji antydopingowych. Póki jednak renifery nie narzekają, a nic nam o tym nie wiadomo, to nie ma co zawracać głowy obrońcom praw zwierząt. Być może to zasługa pani Mikołajowej i tego czym są karmione na co dzień.
Gdybym miał się jeszcze czegoś przyczepić, to ciekawym elementem jest ładowność sań Mikołaja. Przy założeniu pani Lindy Harden, że każde dziecko otrzyma prezent o wadze 2 funtów (czyli ok. 0.9 kg), to sanie musiałyby mieć ładowność 321 300 ton, a trzeba też pamiętać, że sam Mikołaj z programami Ewy Chodakowskiej chyba nie miał okazji obcować. To znaczy inaczej… źródła którym nie można ufać podają, że dostał on kiedyś od żony cały zestaw ćwiczeń na DVD na Mikołaja, to znaczy na swoje imieniny. Jednak te same źródła podają, że nie uruchomił ich tylko z tego powodu, że nagle nie wiedzieć czemu odtwarzacz DVD zaczął mu rysować płyty i nie chciał niszczyć tak pięknego prezentu.
Broniąc świętego Mikołaja to wydaje mi się, że jest to dokładnie ta sama złośliwość rzeczy martwych, która sprawia, że te wszystkie skarpetki, swetry, krawaty, które dostajemy od cioci pod choinkę, dziwnym trafem znikają w niewiadomych okolicznościach lub ulegają zniszczeniu przez nad wyraz nieszczęśliwy zbieg okoliczności. No co? Niech pierwszy rzuci skarpetami w renifery ten, kto nie dostał nigdy niechcianego prezentu 😊
Jak widzimy – przeogromna waga prezentów oraz ledwie zauważalna (niczym rozsypana torebka cukru pudru na śniegu) nadwaga Mikołaja daje nam kolejne złamanie przepisów, nad którymi pewnie pochyliłaby się Inspekcja Transportu Drogowego (gdyby tylko byli w stanie dogonić sanie).
Kolejnym złamaniem przepisów byłoby zapewne przekroczenie norm ręcznych prac transportowych…reniferów. Jak wylicza pani Linda – standardowy renifer na lądzie może przetransportować ok. 136 kg. Jeżeli uznamy, że te nadzwyczajne, niczym nie faszerowane renifery Mikołaja mogłyby dźwignąć 10 razy większy ciężar, to tych reniferów powinno być bez mała 214 200 sztuk! O rety, nie chciałbym wyobrażać sobie jak w trakcie pracy wygląda u nich przerwa na toaletę. No bo chyba nie myślicie, że łamane są kolejne przepisy i pracownicy(renifery w tym przypadku), nie mają odpowiedniej ilości przerw? O to już nie chciałbym podejrzewać Mikołaja.
Myślę, że z uwagi na ten szczególny okres w roku i pracę jaką wykonuje dla nasz bohater dzisiejszego wpisu możemy przymknąć oko na te grzeszki. Niech to jednak będzie jedyna osoba i jedyny raz w roku kiedy to robimy 😊
Wy natomiast moi drodzy, uważajcie na siebie i swoich bliskich i zwróćcie szczególną ostrożność podczas wykonywania prac typowo świątecznych, acz niepozbawionych zagrożeń, jak np. wnoszenie dwumetrowej choinki na IV piętro, krojenie sałatki warzywnej czy też poruszanie tematów drażliwych podczas wieczerzy wigilijnej.
Spokojnych, radosnych i zwłaszcza zdrowych świąt w tych niełatwych czasach!
Stanisław Leszczyński
Starszy Specjalista ds. BHP
Inspektor Ochrony PPOŻ